Władze Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie jakiś czas temu postanowiły wprowadzić dla studentów pierwszego roku obowiązkowy wykład, który nazwano szumnie Akademicki savoir vivre. Uniwersytet z tradycją wszakże musi zadbać o to, by jego studenci cechowali się grzecznością, uprzejmością i potrafili odnaleźć się w każdej sytuacji. Tego roku miałam okazję uczestniczyć w wyżej wspomnianym wykładzie. O ile idea jest jak najbardziej słuszna, o tyle wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Wykład prowadziła kobieta zacna, teoretycznie znająca temat i starała się, aby to naprawdę długie spotkanie upłynęło przyjemnie. Była przygotowana merytorycznie, przygotowała obszerną prezentację i mówiła o rzeczach, które powinien wiedzieć każdy dorosły człowiek. Cytowała teksty Małgorzaty Marcjanik, Renaty Grzegorczykowej i innych. Zauważyłam, że do części osób to w ogóle nie trafiło. Nie można było wymagać, że wykład zmieni cokolwiek w ich postępowaniu - przecież istnieje tym ludzi, który zwyczajnie nie stosuje się do jakichkolwiek zasad etykiety. Część osób, wychodząc z wykładu, soczyście przeklinała co drugie słowo. Nie twierdzę, że jest to wina pani profesor. Nie można oczekiwać, że trafi ona do każdego, ale popełniła ona karygodny błąd - chwaliła się własną ignorancją zasad etykiety.
Kobieta ta co chwilę zaznaczała, że wielokrotnie zdarzało się jej zwracać uwagę osobom, które zachowywały się zupełnie nieadekwatnie do sytuacji; wypominała im ich błędy. Ci biedni ludzie najczęściej kompletnie jej nie rozumieli i zapewne czuli się nieco dziwnie, nieprzyjemnie, niemiło. Gdzie popełniła błąd? W końcu uświadomiła obce osoby, a więc prawdopodobnie im pomogła. Niestety tak nie było.
Nie należy zwracać uwagi na nieadekwatne zachowanie innych osób, zwłaszcza - publicznie. Pomińmy to, że ludzie ci najczęściej nie rozumieją tego, co się dzieje. Najistotniejsze jest to, że robiąc coś takiego, godzimy w innych. Powinniśmy starać się, by wszystkim żyło się lepiej i piękniej. Zaprzeczamy w ten sposób najistotniejszym zasadom. Poza tym skoro widzimy, że dana osoba z kulturą niezbyt wiele ma do czynienia, dla własnego bezpieczeństwa nie powinniśmy zwracać jej uwagi. Jeżeli poczuje się upokorzona, może zachować się w sposób nieoczekiwany i np. uderzyć nas. Tego chyba byśmy nie chcieli.
Gdzie ten błąd? Pani profesor dała studentom do zrozumienia, iż takie postępowanie jest akceptowalne, a nawet - pożądane. Jeżeli na sali byli obecni ludzie, którzy brali sobie jej słowa do serca, również mogą zacząć się tak zachowywać. Błąd zostanie powielony i wszystko, czego dowiedzieli się podczas wykładu, właściwie nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli zaczną naśladować "mentorkę".
Pewnymi rzeczami nie należy się chwalić. Nie z każdego należy brać przykład. Wszystko powinniśmy rozważać samodzielnie przy pomocy mądrych ksiąg.