Etykiety

poniedziałek, 15 stycznia 2018

BLUE MONDAY - MÓJ DOBRY PONIEDZIAŁEK

Jeżeli wierzysz w Blue Monday, udowodnię Ci, że można ten dzień uczynić przyjemnym.


Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o blue monday, czyli najbardziej depresyjnym dniu w roku. I choć naukowcy uznali, iż teoria Cliffa Arnalla jest pseudonaukowa, a sam wzór wyznaczania blue monday jest kompletnie nieużyteczny, bowiem niektóre składowe są niemierzalne. ( Jak mielibyśmy zmierzyć niedotrzymanie postanowień noworocznych, niski poziom motywacji, poczucie konieczności podjęcia działań ?) Mimo to w trzeci poniedziałek stycznia słyszę zawsze, że ludzie czują się źle; że jest blue monday i mają prawo.

Nie zmienia to faktu, iż ci wszyscy ludzie mogliby stanąć na głowie i na przekór depresyjnemu poniedziałkowi;  zamiast popadać w przygnębienie, apatię, zacząć się nim cieszyć.  Zwłaszcza, że sam poniedziałek bardzo mi to ułatwiał. Bo niby czemu nie?

Dlaczego mój poniedziałek był dobry? Wstałam o zaplanowanej przeze mnie porze, a poranek był produktywny. Okazało się, że świeci słońce i nie wieje wiatr, co jeszcze kilka dni temu było dla mnie nierealnym marzeniem. Na dodatek wcześniej skończyłam zajęcia i nie zapomniałam o posiłkach. Udało mi się też po południu zorganizować i zrobić kilka rzeczy niecierpiących zwłoki. Wypiłam dobrą herbatę, kupiłam banany, maseczki i krem, które, mam nadzieję, uratują moją skórę (która jako jedyna przeżywa blue month). Dzisiejszego dnia nic nie przypominało tego, co wraz ze znajomymi określamy jako #styczeńagonii. 

Jak mi się to udało? Zwyczajnie. Potrafiłam nie myśleć o tym, że jest to właśnie ten poniedziałek; cieszyć się ładną pogodą i innymi drobnymi rzeczami, które niespodziewanie na mnie spadły. Czułam pozytywną energię od ludzi obok, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Dlaczego  niby miałabym czuć się źle? Dlatego że jakiś pragnący sławy psycholog zauważył, iż ludzie lubią odczuwać negatywne emocje i szukać jakiegoś bardziej lub mniej oficjalnego powodu, by móc przenieść winę z siebie na choćby taki mityczny, depresyjny poniedziałek. Nie, to zdecydowanie nie w moim stylu, nie w stylu czarnej owcy, która może przeżywać #styczeńagonii i jednocześnie mieć bardzo dobry blue monday.
Czytaj więcej >

czwartek, 11 stycznia 2018

MÓJ PIERWSZY RAZ. PODSUMOWANIE ROKU 2017



Tego roku przeżyłam mnóstwo pierwszych razów.


Nie jestem dobra w podsumowaniach życiowych etapów. Nigdy ich nie robiłam, nie było to moim priorytetem. Żyłam i to mi wystarczało. Nadszedł jednak w moim życiu ten moment, w którym poczułam, że przecież to mityczne coś zrobiłam i mogę pewne wydarzenia z mojego życia przywoływać. Rok 2017 był dla mnie „rokiem pierwszych razów”. To właśnie na przestrzeni tych dwunastu miesięcy dokonałam wielu rzeczy, które jeszcze przed kilkoma laty były dla mnie nie osiągalne. Co zrobiłam w 2017 roku?

1.      Zapisałam się do koła naukowego, o którego istnieniu nie miałam pojęcia.
To nie była przemyślana decyzja, muszę to przyznać, a raczej dzieło przypadku. Jestem bardzo wdzięczna za ten szczęśliwy traf, bo Studenckie Koło Naukowe Etnolingwistów UMCS pozwoliło mi się rozwijać. Już wcześniej należałam do innego koła, które jednak nie spełniało moich oczekiwań. SKNE, jak się okazało, działa bardzo prężnie, intensywnie i stanowi bardzo zgrany zespół. Zapewne to stanowi o jego sile. Dzięki działalności w ramach tego koła naukowego mogę dzisiaj pochwalić się kilkoma pierwszymi razami, znajdującymi się na tej liście.

2.      Poznałam podstawy photoshopa.
Nie wyobrażacie sobie nawet, jaka byłam szczęśliwa, kiedy po raz pierwszy udało mi się wykonać retusz starej, zniszczonej fotografii lub ładnie wkleić pingwina z jednego zdjęcia na drugie. Dla kogoś, kto ma duże problemy z relacjami przestrzennymi, jest to nie lada wyczyn.

3.      Wzięłam udział w konferencji naukowej (dwa razy).
Nie umarłam ze strachu. Przy moich długoletnich zmaganiach się z fobią społeczną wydawałoby się to niemożliwe. Udało się. Napisałam dwa referaty, które wygłosiłam. Dzięki temu mogłam zająć się tematyką hasztagu jako nadzwyczaj interesującego tworu językowego. Wyjazd na jedną konferencję wiązał się z pobytem w Mielniku – malowniczym miejscu na krańcu świata.

4.      Wyjechałam na obóz naukowo-badawczy.
SKNE zajmowało się podczas niego przeprowadzaniem wywiadów nt. obrzędów weselnych. Nie miałam pojęcia, że zdobędę tak dużą wiedzę i doświadczenie, wyjeżdżając na wieś. To była niesamowita wyprawa, która pokazała mi, że zwykli, prości ludzie skrywają niesamowite historie i wielkie talenty. Odkryliśmy też pewną starszą panią, która dopiero na emeryturze rozpoczęła swoją karierę literacką.





5.      Zrobiłam lobiani!
Niestety nie wiem, jak smakowało, bo mam alergię na czosnek, ale prezentowało się całkiem nieźle. Lobiani to gruzińskie pieczywo obrzędowe związane z dniem św. Barbary. Mój pierwszy wypiek miał miejsce podczas zorganizowanych przeze mnie warsztatów piekarniczych w ramach Festiwalu Mikołajki Folkowe.

6.      Zaczęłam projektować
Uczę się tego, ale sprawia mi to niesamowitą frajdę. Część rzeczy robię analogowo, część prac wykonuję przy użyciu komputera. Nigdy nie przypuszczałam, że będę mogła coś takiego robić ze względu na moje deficyty, ale okazuję się, że mogę i jest to świetna zabawa. I dzięki temu…

7.      Z koleżanką zaprojektowałyśmy okładkę książki
W ramach serii Gawędy o kulturach. Owa przynależność do serii ograniczała nas trochę, ale postanowiłyśmy nieco wyjść poza jej ramy i odrobinę ją unowocześnić. To była jedna z moich pierwszych, większych prac w profesjonalnych programach graficznych, która przybierze wkrótce materialny kształt. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę okładkę na żywo. Możecie zajrzeć na instagrama koleżanki, jej stories na pewno poprawią Wam humor.

8.      Zjadłam bardzo mało podczas świąt.
Nie, nie byłam na diecie. Powodem był dziwny brak apetytu. Żałuję tak bardzo, bo nie zjadłam ani jednego kawałka  moich ulubionych ciast.

9.      Zagrałam w The Sims 4

Późno, ale dopiero wtedy mogłam sobie pozwolić na kupno tej gry. Nie zmienia to faktu, że nie mam również zbyt wiele czasu, żeby kontynuować rozgrywkę, więc moje simsowe rodzinki tułają się po simowym świecie w zapomnieniu, szarości dnia codziennego.  Kto wie, może przeżywają  kryzys egzystencji.
Czytaj więcej >

niedziela, 5 listopada 2017

DLACZEGO WARTO STUDIOWAĆ NA DWÓCH KIERUNKACH?


To pytanie zadaje sobie wielu młodych ludzi. Czy warto poświęcić młodość na coś, co może nie zapewnić lepszego startu w życiu zawodowym? Zdania na temat studiowania dwóch kierunków są podzielone. Nie ma w tym niczego dziwnego, bowiem ma to wady i zalety. Jednak są to konsekwencję każdej życiowej decyzji. Dlaczego uważam, że warto spróbować?

MOŻESZ POSZERZYĆ SWOJĄ WIEDZĘ

Program studiów danego kierunku na każdej uczelni wygląda inaczej, ale zazwyczaj są to różnice nieznaczne. Wszystko dzięki nadzorowi PKA (Polskiej Komisji Akredytacyjnej). Najczęściej w programie studiów znajdują się przedmioty nieprzydatne lub nieinteresujące studentów i niewiele można z tym zrobić ( choć nie jest to regułą). Często w obrębie jednego kierunku, nie można zdobyć wiedzy, której potrzebuje dany student. Wybór drugiego kierunku studiów stwarza wtedy możliwość  pogłębionego rozwoju w danym kierunku, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę tego chcesz. Studiowanie dwóch kierunków dla samego studiowania jest bezcelowe. Nie chodzi przecież o bycie przeciętniakiem.

NAUCZYSZ SIĘ ORGANIZOWAĆ SWÓJ CZAS

Kiedy studiujesz dwa kierunki, nie masz zbyt wiele czasu. Musisz być bardzo systematyczny i zorganizowany. Studiowanie jednego kierunku pozwala znaleźć miejsce na tzw. zabijanie czasu. Mając go mniej, zaczynasz go doceniać i zauważasz, że tak naprawdę masz go więcej. Studiując na dwóch kierunkach, stale uczę się dyscypliny i systematyczności. Staram się nie tracić go na czcze rozrywki, bo mam świadomość, że w czasie sesji zostanę z tego rozliczona.

ZYSKASZ ZNAJOMYCH

Nie studiuję na popularnych i obleganych kierunkach. Na zajęciach widuję łącznie ok. 50 osób. Studiowanie na dwóch kierunkach znacznie rozszerza grono zarówno bliższych jak i dalszych znajomych. A to z kolei sprzyja nauce komunikacji.

POCZUJESZ SIĘ BARDZIEJ WARTOŚCIOWY

Zyskasz nowe umiejętności, nauczysz radzić się z własnymi słabościami, a w końcu z powodzeniem zaliczysz kolejną sesję egzaminacyjną. I to podwójną! Czy nie poczujesz się wtedy lepiej?

ZROBISZ DOBRE WRAŻENIE 

Przynajmniej na rodzinie, znajomych. Studiowanie dwóch kierunków jednocześnie zazwyczaj oceniane jest pozytywnie. Wbrew pozorom, prowadzący zajęcia także są bardziej wyrozumiali. I jeśli sobie radzisz, mają o Tobie dobre zdanie. 


Studiowanie dwóch kierunków nie boli tak bardzo, jakby mogło się wydawać. Mam pozytywne doświadczenia z tym związane. Ważne jest to, żeby być zdecydowanym i zmotywowanym do wytrwania . 

Czytaj więcej >

wtorek, 31 października 2017

JESIEŃ DAJE TYLE MOŻLIWOŚCI


Są ludzie, którzy krzywią się na samą myśl o niskich temperaturach, długich wieczorach, deszczowej pogodzie, czy nawet spadających liściach. Zdecydowanie do nich nie należę. Jesień jest moją ulubioną porą roku. Uważam, że ma mi naprawdę wiele do zaoferowania. Czuję się wtedy najlepiej, ponieważ mogę robić rzeczy, które w innym okresie byłyby postrzegane jako co najmniej dziwne. 

1. Ubieram się ciepło

Jestem prawdziwym zmarzluchem, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Uwielbiam zakładać golfy, grube swetry, urocze skarpetki, rękawiczki, szale, czapki. Zdarza mi się zakładać zestaw golf + sweter. Zachwycam się jesienną modą i naprawdę z niej korzystam, bo wreszcie bezkarnie mogę ubrać się w mój ulubiony płaszcz, przyodziać bordowy beret i zadać szyku na spacerze.

2. Wypijam hektolitry herbaty

Ludzie nie rozumieją mojej miłości do gorącej herbaty, którą piję niemal zawsze. O ile w czasie upałów domownicy patrzyli na mnie z politowaniem za każdym razem, kiedy trzymałam w ręku kubek z tym napojem, o tyle jesienią nie mogą rzucać mi pogardliwych spojrzeń. To dobry czas na poszukiwania nowych smaków herbat. Można wybrać się w tym celu do herbaciarni oraz sklepów zajmujących się sprzedażą tego rodzaju produktów. 

3.  Zapalam świece

Światło świec jest przyjemne i ciepłe. Kojarzy mi się z domem. Zazwyczaj wybieram świece zapachowe. Na jesienne wieczory pasuje szczególnie jabłko z cynamonem. To także sposób na nadanie odpowiedniego klimatu w domu.

4. Czytam

Jesienne wieczory są długie, a więc idealne do tego, aby spędzać je z książkami. To one wzbogacają nasze słownictwo, ułatwiają poprawne posługiwanie się ortografią, interpunkcją, poszerzają horyzonty. Czytanie sprawia mi przyjemność. Tej jesieni będę czytać dzieła pisarzy rosyjskich i... lektury.

5. Chodzę na spacery

Jestem osobą, która lubi chodzić. Przepadam za jesiennym krajobrazem. Dlatego łączę te dwie przyjemności. Podczas spacerów obserwuję wiewiórki, które przygotowują zapasy na zimę, podziwiam kolorowe liście. 

6. Cieszę się deszczem

Lubię deszcz. Miło słucha się dźwięków, które towarzyszą temu zjawisku atmosferycznemu. Dla większości nie jest to wymarzona pogoda, ale przecież nie zawsze musimy wtedy wychodzić z domu. A nawet jeśli, to z dobrym parasolem deszcz nie będzie nam straszny.

7. Piekę i jem ciasta

Kiedy to robić, jeśli nie jesienią? Mamy do dyspozycji jabłka, dynie, marchew. Możemy przygotować niezliczoną ilość ciast i ciasteczek, którymi warto podzielić się z innymi. Niedawno odkryłam, że pieczenie mnie relaksuje. Poza tym pozwala zaspokoić mój wilczy apetyt na słodycze. 

8. Piszę

Opowiadania, shorty, kontynuuję pisanie powieści. Wróciłam również do prowadzenia bloga. Jesień wiążę się z przypływem weny. Kiedy zakładam ciepły szalik, wiem, że mogę już pisać.

9. Oglądam seriale 

Jesień to czas wielu premier, serialowych powrotów.  Długie wieczory dają też szansę na nadrobienie zaległości. Nie jestem fanką topowych seriali, ale wśród  wielu tytułów jestem w stanie znaleźć coś dla siebie. Z moim ukochanym oglądam np. Z archiwum X, a w samotności Riverdale. 

10. Odwiedzam kawiarnie

Nie przepadam za kawą, ale... są takie kawy w takich miejscach, że nie jestem w stanie się im oprzeć. Odwiedzanie kawiarni tratuję trochę jak kolekcjonowanie rzeczy. Te miejsca stają się wtedy jakby "częścią mojej kolekcji".

11. Przytulam koty

i z nimi śpię. Koty wydzielają nieograniczone ilości ciepła. Latem jest to trudne do wytrzymania, ale jesienią spełniają wspaniałą funkcję ogrzewania. Można także spędzić czas z kotami, wypić kawę i zjeść ciasto w kociej kawiarni.

12. Gram w grę

Nie jestem typem gracza, nie potrafię nawet grać w The Sims, co nie przeszkadza mi czasem odpalić gier z tej serii. Jednak prawdziwym uczuciem obdarzyłam Stardew Valley. Ma niepowtarzalny klimat, który, moim zdaniem, współgra z jesienną aurą. 

13. Buszuję w lumpeksach

Jesienią częściej mam okazję i ochotę na odwiedzanie lumpeksów. O tej porze roku zazwyczaj poszukuję tam swetrów i sukienek. 
Czytaj więcej >

niedziela, 29 października 2017

ZMARNOWAĆ ŻYCIE

Follow my blog with Bloglovin




Nie pamiętam już, kiedy ostatnio czytałam dla przyjemności. Musiało to odbyć się bardzo dawno, co najmniej dwa lata temu. W dawnych dobrych czasach pochłaniałam książki jedna za drugą. Dzisiaj zazdroszczę tamtej Natalii, która mogła i chciała robić takie niepopularne rzeczy. Zazdroszczę. 

Jednak i ta dzisiejsza N. znalazła czas i moc, żeby przeczytać trochę słowa pisanego. Padło na Przejrzystość rzeczy Vladimira Nabokova. I zanurzyła się ona w historii o głębiach historii różnorakich rzeczy i ludzi. Uderzeniem było dla niej to, że być może jakiś inny człowiek przejrzy przez wierzchnią powłokę jej koleje losu . Dlaczegóż by nie zapytać, skąd była taka reakcja? Czy w tej opowieści jest coś wstydliwego, dramatycznego? Ano jest. 

Zmarnowałam swoje życie

Tak, zrobiłam to i dokonałam tego w niecałe dwa lata. Przed zmarnowaniem swojego życia miałam swoje wzloty i upadki, ale byłam szczęśliwa. W moim świecie było miejsce na pasje, ludzi, koty, tworzenie historii. Mogłam rozwijać się w sposób ambitny, zrównoważony. Pewnie byłam też znacznie lepsza dla ludzi. Żyłam taką pełnią życia, na jaką mogłam sobie pozwolić i nie usiłowałam dopasować się do przeciętnej światowej. Wręcz przeciwnie - chciałam być inna. Nie była to potrzeba wyróżnienia się na tle pozostałych ludzi. Nie chciałam żyć, pochłaniając mody i rzeczy, nie chciałam zbierać przedmiotów, a wspomnienia, doświadczenia, umiejętności, książki i uśmiechy bliskich mi osób. Lubiłam wiedzieć coś, czego inni ludzie nie wiedzą. Piłam więc ogromne ilości herbaty, którą przegryzałam ciepłą szarlotką lub czekoladą, wodząc wzrokiem po jakichś tekstach, czytając czasopisma popularnonaukowe (w czasach ich świetności) i rozmawiając z ludźmi na forach tematycznych. Lub po prostu - rozmawiając z ludźmi.

Dziś nie jestem już tamtą osobą. Po książki sięgam niezwykle rzadko, szybko się zniechęcam i to nie tylko do czytania. Czuję niechęć do jakiegokolwiek działania, której nie mogę pozbyć się w żaden znany mi sposób. Mogłabym zastosować się do porad ze wszystkich motywacyjnych blogów świata i żaden z nich nie potrafiłby zmusić mnie do ruszenia tylnej części ciała. Odrzucam ludzi, nie potrafię ich zrozumieć, okazywać im miłości, szacunku, zainteresowania. Z trudem zmuszam się do wyjścia z domu oraz biernie ginę w czeluściach Internetu, mediów społecznościowych, tandetnych programów telewizyjnych,  po które w moim normalnym życiu bym nie sięgnęła. 

Jest źle

Mam świadomość tego, w jak złym położeniu się znajduję. Mimo odstawienia niektórych toksycznych elementów, nie zdrowieję. Nie leczę mojego umysłu. Być może nie potrafię. Chcę działać, znowu być sobą. Będę o to walczyć, żeby w przyszłości nie być postrzeganą jako osoba, która jedynie spadła na dno; żeby odzyskać szczęście i szacunek do samej siebie. Dziś go nie mam. 



Czytaj więcej >

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

WYJĄTEK OD REGUŁY: ZABIEGANIE O WZGLĘDY MĘŻCZYZNY



W kręgach s-v przyjęło się, iż kobieta nie powinna robić pierwszego kroku czy też zabiegać o względy mężczyzny. To ona powinna być panią sytuacji, potencjalny rozwój znajomości nie powinien leżeć tylko w rękach mężczyzny. W naszym świecie kobieta powinna być w uprzywilejowanej pozycji. Jednak ileż razy mamy do czynienia z sytuacją, kiedy kobieta czeka na jakąkolwiek wiadomość od mężczyzny, bo nie ma jego numeru telefonu i to nie ona decyduje o dalszym ciągu. Ileż razy widzimy rozemocjonowane, zdesperowane młode dziewczyny, które wręcz błagają mężczyzn o odrobinę atencji, bo nawet nie o miłość. 

Jestem zdania, że to mężczyzna powinien mieć odwagę zostawić kobiecie swój numer telefonu. Powinien mieć odwagę przekazać to w jej ręce. Piszę o odwadze, bo niestety dzisiejsi młodzi mężczyźni wykazują się tchórzostwem. Zdecydowanie to oni wolą gromadzić numery do kobiet, aby móc później zdecydować. Bo co jeśli zostaliby odrzuceni przez kobietę? Prawdopodobnie trudno byłoby im to znieść. To mężczyźni odwrócili role. Zmusili oni współczesne kobiety do tego, by czuły się dowartościowane, kiedy jakiś samiec poprosi o numer telefonu.

Sama nigdy nie dałam żadnemu mężczyźnie numeru telefonu. Trzymałam się tej zasady. Podobnie jak z reguły trzymałam się tego, by nie płaszczyć się przed mężczyzną, by nie błagać go o kontakt. Do pewnego czasu.

Zabieganie o to, by mężczyzna przy nas był za wszelką cenę nie jest dobrym rozwiązaniem w większości przypadków. W większości przypadków lepiej nie błagać o kontakt kogoś, kto właśnie zakończył znajomość. Lepiej nie być z kimś, kto Cię poniża, znęca się nad Tobą psychicznie i fizycznie tylko dlatego, że czasem zaspokaja naszą potrzebę bycia z kimś blisko. Jednak jest taki moment, kiedy to Ty musisz działać - kiedy zawiniłaś. 

Mój internetowy wówczas znajomy zaczął stawać się dla mnie kimś więcej. W tamtym momencie ogromnie bałam się, on też miał wątpliwości. Trwaliśmy w takim nijakim położeniu, bym mogła w końcu coś zepsuć. I to zepsucie było punktem zwrotnym. Wiedziałam, że tym razem to ja muszę walczyć i pokazać, że zależy mi na tej znajomości. Przejechałam kilkaset kilometrów, żeby móc wyjaśnić wszystko temu człowiekowi, choć to raczej mężczyzna powinien podjąć takie ryzyko. Jednak w tym wypadku było to słuszne i opłacało się. Zawiniłam, podjęłam trud, aby móc przeprosić osobiście człowieka, którego skrzywdziłam i postarać się o nowy początek. Zadziałało. Nie ośmieszyłam się, nie zostałam źle potraktowana, czy źle odebrana. Od tamtego momentu on zaczął zabiegać o moje względy i tak jest po dziś dzień. 

Jest to sytuacja wyjątkowa. Niecodzienna, a więc nie jest schematem postępowania. Zwyczajowo tak jawnie nie zabiegamy o mężczyznę, nie błagamy o towarzystwo. Nie można doprowadzić do sytuacji, w której mogłabyś czuć się upokorzona, wykorzystana, zlekceważona. Bądź panią, nie niewolnicą sytuacji.
Czytaj więcej >

KONTAKT

Jestem Natalią K. Studentką dwóch kierunków, które powinny uczyć pisania, a już na pewno poszukiwania.

Jestem małym stworkiem poszukującym czekolady i dobrego zapachu.
Od jakiegoś czasu próbuję powrócić do blogowania w "lepszej formie".

Wszelkie zapytania, propozycje, sugestie, które nie powinny być publiczne proszę kierować na adres
n.kuchno@op.pl
Czytaj więcej >

Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia